czwartek, 2 lipca 2009

iran - korea

Zupelny spontan. Zadzownilam do Andiego - "chcesz?" - "chce!".
I poszlismy^^.
Czekalam na wiecej zdjec od Duszka, ale sie nie doczekalam, wiec bezczelnie przezucam to samo z jego bloga.Musze wam powiedziec ze straszna frajde mialam na tym meczu. Jaralam sie okrutnie, bo chociaz Korei to nie robilo czy wygra czy nie, to po tym pierwszym golu Iranu troche tak jakby zaczelam sie bardziej, mocniej, glosniej ... drzec. No bo Iran mialby wygrac z Korea...!? Oj nie. Nie moze byc. Tak wiec emocje byly fantastyczne. Male dzieciaki rzucaly w nas konfetii a male adziumy wciskaly nam suszone ryby i inne fantazyjne zakaski. A gdy Korea szczelila gola wszyscy zaczeli sie sciskac jak pojeb... Lol^^. Haha, i byl remis! Nanananana!
A po meczu kolejny spontan. Pojechalam na Hongdae do Saruuuuu, wchodze do nich a tam butelka tekili na stole. ^^ I tak jakos potem to sie skonczylo ze to Saru wychodzil w mojej koszulce pilkarskiej koreanskiej z wielgachnym "zovka" na plecach^^.
P.S. Nie mowilam wam, chociaz niektorzy z was i tak wiedza. W prima aprilis tez bylam na meczu. polnoc-poludnie. I musze przyznac ze nie bylo tak fajnie. Jakos fakt ze w Korei Polnocnej nie dzieje sie zbyt ciekawie sprawil ze bylam po ich stronie. No cos im sie w koncu od zycia nalezy, co nie? I szczelili bramke, ale z nieznanych mi przyczyn nie zostala ona zaliczona. Polityka.
P.S.2.Ktos chetny na RPA w lipcu 2010?

Brak komentarzy: