Weekend w Berlinie mial miejsce. Znalazlam sobie pokoik. Bardzo fajny, duzy, duzy, tani, blisko szkoly. Rowerkiem pewnie z 15 min, wiec bomba. Bede mieszkac u pewnej natchnionej 60letniej pani. Mam pokoj na stancji, haha, ale spoko w weekendy gosci moge przyjmowac. ^^ Anneliese to pani psycholog, ktora pomyka sobie do Indii co jakis czas zeby nabrac zapas pozytywnej energii. Cale mieszkanko jest feng shiu czy costam takiego... lazienka jest obklejona kolorowymi osemkami, bo w tejze lazienke wystepuje jakas dziura energetyczna no i te osemki costam... ;]
Odwiedzilam tez swoj kampus. Jest arcyduzy, ale fajny. Moj wydzial zato wyglada jak taka jednorodzinna willa. Normalnie podworko jest, grzadki z kwiatkami przed chata, domofon... smiesznosc. ;] Biblioteka to taki kurcze zaryty w ziemie zepelin, ogrzewany i chlodzony eko ekologicznie powietrzem z zewnatrz. Ksiazek o Korei milion, wiec bede miala materialow do licenjata pod dostatkiem.
No i w ogole... Berlin nie jest taki zly sie okazalo. ^^
Juz sie tak nie boje.
Berlin here I come! A moze raczej: Berlin, ich komme! (lol...^^)
Na moim kursie niemieckiego tez nie jest zle. Wszytsko ladnie kumam i lapie... no ale z gadaniem mam problem. Bo mi wychodza jakies majne mutanyn albo auf dojczland kago sipymjon....