wtorek, 25 sierpnia 2009

my fafa likes his present !

Nie wiem skad mu sie to wzielo, ale Saru uzywa wyrazu "fafa" i to oznacza tata. Mieszanka polskiego z angielskim.. kto to wie.. ale brzmi przednio. Podoba mi sie.Wydurniamy sie na Hongdae. Ostatnie nasze wyjscie w trojke. Saru, 5 i ja. Ustalilismy cala nasza przyszlosc tego wieczoru. Bedziemy mieszkac pol roku w Ameryce Lacinskiej, pol roku w Polsce, slub na 40 osob w Grecji. W Ameryce bedziemy miec centrum nurkowe. Haha. Nasze dzieciaki beda smigac po polsku, koreansku, hiszpansku i angielsku, a oprocz tego Saru ma jakas dziwna wkretke na to ze beda biegac na golasa po plazy. Spoko. 5 bedzie ojcem chrzesnym a Katarzyna juz sie zamowila na matke. Ah, no a zaproszenia na slub w zeberke. Why not.. ^^Na lody sobie poszlismy.Eh, fajne wariaty....
Moj powrot do Polski trwal w sumie 24h. Mieszkam u mamki na wsi w Imielnie. Pola, lasy, traktory, konie i takie takie... W porownaniu z glosnym Seulem to jakos tak dziwnie mi tu jeszcze...
W poniedzialek zaczynam kurs dojcza, wiec bede w Poznaniu codzien.
A teraz Radiohead. Howk!

Brak komentarzy: